Pożegnanie Słońca.

Pożegnanie Słońca.

Karkonosze pełne są dziwów przyrody, tajemniczych zakątków i innych niezwykłości. Nie powinien więc zaskakiwać nas fakt, że, pośród innych osobliwości, znajdziemy tam tajemniczą, opuszczoną osadę, w której słońce zachodzi na, uwaga, 113 dni w roku!

Rzeczona osada nosi nazwę Budniki i mieści się w Sowiej Dolinie. Do dnia dzisiejszego z Budnik pozostała jedynie polana oraz leżący na wysokości 900 m n.p.m. punkt widokowy, znajdujący się na północnym stoku Kowarskiego Grzbietu. W opuszczonej dziś osadzie jeszcze 50 lat temu kwitło życie, chociaż, wskutek kaprysów przyrody oraz ukształtowania terenu, często płynęło ono w całkowitej izolacji od świata zewnętrznego. Historia tego miejsca ściśle związana jest z wojną trzydziestoletnią, rozgrywającą się w latach 1618-1648. Zmęczeni ciągłym niepokojem, uciekający przed okropieństwami wojny ludzie pragnęli schronić się w niedostępnej głuszy, a ponieważ wojna trwała całe pokolenie, ich tymczasowe, górskie schronienia przekształciły się powoli w stałe osady.

Ludzie, którzy osiedli w Budnikach, najprawdopodobniej wywodzili się z okolic Kowar, choć dziś trudno stwierdzić to z cała pewnością. Początkowo Budniki nazywano z niemiecka Forstbauden, czyli Leśne Budy. Po jakimś czasie nazwę zmieniono na Forstlangwasser, czyli Leśny Długi Strumień. Dla wyjaśnienia należy dodać, iż Długim Strumieniem (Langwasser) nazywano przepływający przez osadę potok, noszący dziś nazwę Malina. Po II wojnie światowej osadę przemianowano na Zacisze Leśne, a następnie, zgodnie z ustaleniami komisji nazewniczej, dnia 13 maja 1949 r. przyjęto ostateczną nazwę Budniki.

Jakkolwiek by zwano leśną osadę, jej mieszkańcy żyli spokojnie wśród gór, trudniąc się głównie hodowlą bydła, wyrobem serów oraz wyrębem lasu (przynajmniej oficjalnie), a także kłusownictwem i przemytem (nieco mniej oficjalnie).

O wyjątkowości tego miejsca decydowała jednak nie tylko izolacja oraz mieszkańcy, ale pewna osobliwość przyrodnicza: strome górskie stoki, otaczające osadę od wschodu i południa powodowały, że zimą do większości domów promienie słoneczne praktycznie nie docierały, a stan ten utrzymywał się nieprzerwanie przez 113 dni w roku. Zimą osada bywała całkowicie odcięta od świata zewnętrznego do tego stopnia, że nawet nie urządzano pogrzebów zmarłych w tym czasie osób, grzebiąc je tymczasowo w śniegu i czekając z oficjalnym pochówkiem do wiosny. Życie w Budnikach było całkowicie poddane rytmowi przyrody, i z całą pewnością nie należało do łatwych.

Miejscowa ludność, a szczególnie dzieci, co roku urządzały uroczyste Pożegnanie Słońca, które wypadało 26 listopada oraz jego Powitanie, przypadające na 19 marca. Do dziś zresztą w Budnikach celebruje się te daty, a ich uroczyste obchody ściągają wielu ciekawych tego miejsca turystów.

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *